W misce mieszamy składniki zaczynu (ciasto powinno mieć jednolitą i dość gęstą konsystencję).

Tak przygotowany zaczyn przykrywamy folią spożywczą i odstawiamy na około godzinę w temperaturze pokojowej, żeby drożdże zaczęły pracować. Następnie wkładamy miskę do lodówki (ja robię to wieczorem) na ok. 12 godzin.

Następnego dnia do dużej miski przesiewamy mąkę, dodajemy drożdże, cukier lub miód, zaczyn, mleko, wodę i olej, na koniec dodajemy sól.

Wyrabiamy ciasto (powinno być gładkie i sprężyste, w razie potrzeby można podsypać mąką).

Z gotowego ciasta formujemy kulę, wkładamy do miski, przykrywamy folią spożywczą i odstawiamy na godzinę.

Wyrośnięte ciasto dzielimy na równe części i formujemy bułki.

Układamy je w równych odstępach na blasze wyłożonej papierem do pieczenia.

Piekarnik nagrzewamy do temperatury 200 st.C, a na dno piekarnika wkładamy kilka kostek lodu, żeby go zaparować (można też umieścić na dnie naczynie żaroodporne z wodą).

Bułki pieczemy przez 12 – 15 minut, aż wyrosną, a wierzch się zarumieni.